Ogłoszenie upadłości to jak dobry trening – poprawiamy formę, głównie tą psychiczną
Czy wiecie Państwo, że w postępowanie upadłościowe jest traktowane jako przywilej? To zupełnie nowe przepisy, które obowiązują zaledwie od 2 lat.
Jednak „przywilej” wcale nie oznacza, że to łatwa droga. Zacznijmy od początku.
Horror: telefony, listy, windykatorzy terenowi
Firmy starają się, jak mogą, by odzyskać swoje pieniądze. Wiele osób doświadczyło setek telefonów (zaczynają się od godz. 6 rano, kończą koło godz. 22), stert listów grożących windykacją terenową oraz wizyt komorników. To trwa miesiącami. Czasem latami. Mało kto potrafi udźwignąć taki ciężar psychiczny.
Krótka droga do depresji
Często właśnie ta forma wręcz nękania dłużnika powoduje załamanie nerwowe. Osoby zadłużone zamykają się w sobie, przestają odbierać telefony i otwierać koperty z listami. Problem zadłużenia nie jest wówczas problemem samego dłużnika, ale całej rodziny. Doprowadza to też do problemów w związkach. Partner oczekuje, że znajdziemy lepszą pracę. Tak się jednak nie dzieje. Załamanie nerwowe, następnie depresja powoduje, że nie jesteśmy wstanie działać. Jesteśmy bezsilni. Nie tylko nie możemy znaleźć lepszej pracy, ale nie radzimy już sobie z wykonywaniem obecnych obowiązków.
Z doświadczenia swoich klientów wiem, że gdy są zatrudnieni na umowach zlecenie, a pracodawca zobowiązany jest przelać całe wynagrodzenie na konto komornika, często rozwiązuje z nimi nawet umowę zlecenie, gdyż uważa się, że pracownik, który pracuje niejako „za darmo” nie będzie efektywnym pracownikiem.
Wyjście z długów i depresji
Jedynym wyjściem z takich sytuacji jest złożenie wniosku o upadłość konsumencką. Wówczas kończą się telefony z firm windykacyjnych, a postępowania egzekucyjne podlegają umorzeniu.
Syndyk każdemu z naszych wierzycieli indywidualnie przesyła informację o ogłoszeniu upadłości i wzywa do zgłoszenia swoich należności na listę wierzytelności.
Wówczas firmy windykacyjne mają już świadomość, że nie możemy im spłacić żadnej kwoty, bo działalibyśmy z pokrzywdzeniem innych wierzycieli, co mogłoby doprowadzić do umorzenia postępowania egzekucyjnego i w konsekwencji zniwelowałoby szanse na nasze oddłużenie.
Tak więc telefony ustają, a listy przestają przychodzić (cała nasze korespondencja przekierowywana jest na adres syndyka). Nie żyjemy też w ciągłym lęku przed niespodziewaną wizytą komornika.
Jedyną osobą, która wówczas może nas odwiedzić w sprawie naszych zobowiązań jest syndyk i to najczęściej po uprzednim poinformowaniu nas o terminie wizyty. Niewątpliwie daje to duży komfort psychiczny.
Cały ciężar lęku związanego z tym, że ktoś może nas nachodzić spada. Jest to czas wytchnienia psychicznego i czas na pozbieranie sił, żeby móc wykonywać pracę zarobkową celem wykonania planu spłaty.
Nie jest to jednoznaczne z tym, że czas postępowania upadłościowego, to czas lekki i przyjemny. Nie, to czas kiedy trzeba „zacisnąć pasa” i żyć oszczędnie, jednocześnie na nowo uczyć się gospodarować swoimi pieniędzmi, tak aby nie popełnić wcześniejszych błędów finansowych i jak najlepiej wykorzystać „drugą szansę”, którą daje nam postępowanie upadłościowe.
Windykator terenowy puka do drzwi
Windykacja terenowa przez inne osoby niż komornik, który działa na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu, jest bezprawna, ale często stosowana przez firmy windykacyjne, które odkupiły nasz dług od pierwotnego wierzyciela.
Działanie tych firm spowodowane jest tym, że postępowanie sądowe i egzekucyjne powoduje konieczność wyłożenia przez wierzyciela dodatkowych kwot na opłaty sądowe i zaliczki na postępowanie egzekucyjne, które w przypadku bezskuteczności egzekucji nie podlegają zwrotowi. Dlatego firmy korzystają z tańszych rozwiązań, jakimi jest wykonywanie częstych telefonów oraz wysyłanie listów, celem przymuszenia nas do spłaty zobowiązania. Zdarza się, że osoba zadłużona, aby choć na chwilę zyskać spokój i nie być nękaną telefonami, bierze kolejny kredyt czy pożyczkę, aby spłacić poprzedni. To oczywiście odwleka w czasie jedynie jeszcze większy problem i powoduje, że wpadamy w spiralę finansową, o której pisałam tutaj.
Najlepiej w ogóle nie doprowadzić do sytuacji zadłużenia. Wszystko przez to, że wiele osób żyje ponad stan, wydając więcej niz mogą zarobić. Jeśli nie zarabia się kokosów to lepiej się z tym pogodzić i żyć oszczędnie, albo postarać sie o awans czy podwyżkę.
Dużo osób bierze też chwilówki w celu wyjscia z kłopotów finansowych i popada w spirale długów. Zawsze wtedy powtarzam, że kredyty, chwilówki są dla osób, które nie żyją chwilą a mają wszystko dokładnie zaplanowane i są pewne swoich możliwości finansowych.